Kochani Członkowie i Przyjaciele Dzieła świętych Aniołów!
Znów zbliżamy się do najświętszych dni w roku, kiedy to proponuje się nam wejście w cierpienie, śmierć i zmartwychwstanie JEZUSA. Mamy w tym uczestniczyć. Nie dzieje się to automatycznie, ale wymaga naszego udziału. Św. Paweł pisze: „Chcę poznać CHRYSTUSA i moc Jego zmartwychwstania, i społeczność Jego cierpień; śmierć Jego naznacza mnie. Mam więc nadzieję, że i ja osiągnę zmartwychwstanie z martwych” (Flp 3,10-11).
Sprzeciwiamy się naszej naturze, by mieć społeczność z cierpieniami CHRYSTUSA. Wolimy kupić bilet na mecz piłkarski lub ładny koncert. Bardziej odpowiada nam wybór ładnego miejsca na wakacje, zwiedzanie pięknych miejsc lub podziwianie dzieł sztuki, niż szukanie CHRYSTUSA w Jego cierpieniu. Ale jest tak, jak napisano w pewnej książeczce do nabożeństwa: „Umiłowanie Krzyża i ucisku jest większym cudem niż wskrzeszenie umarłego; pierwsze przyciąga podziw ludzi, ale drugie czyni cię miłym BOGU”. Dlatego św. Antoni z Padwy bardzo często z wielką miłością zwracał się na modlitwie do ukrzyżowanego Zbawiciela, z największą czułością obejmował Jego wizerunek, wyciągał ręce w formie Krzyża i zanurzał się całkowicie w duchu w ranach Ukrzyżowanego. W ten sposób Krzyż stał się dla niego cudownym znakiem. W zaufaniu do świętego Krzyża zdziałał wiele cudów: w tym znaku przywracał zdrowie chorym, wzrok niewidomym i słuch głuchym. W imię JEZUSA, Ukrzyżowanego, wskrzeszał nawet zmarłych.
Może to będzie dla nas zachętą, abyśmy z miłością odprawiali Drogę Krzyżową, która jest drogą do życia. Na niej poznajemy samych siebie. Wiele sił w nas wyzwala się dopiero przez Krzyż, bo wzrastamy przez wyzwanie Krzyża.Krzyż nas nie zabija, ale stawia nam wyzwania i w ten sposób uwalniają się w nas te siły, których normalnie nie znamy. Są to ostateczne siły, które nasza natura zwykle powstrzymuje i nie ujawnia tak szybko. Krzyż może być ciężki, czasami bardzo ciężki, ale po nim następuje zbawienie i błogosławieństwo. Właściwie my sami jesteśmy uzdrawiani, ale przede wszystkim także wiele dusz, za które mamy stanąć przed BOGIEM. Nie ma człowieka, który dojrzewa nie cierpiąc czegoś. Nie ma więc również chrześcijanina, który idzie za JEZUSEM i dochodzi do celu bez niesienia Krzyża.
Naszym wzorem do naśladowania jest MARYJA, której serce przebite mieczem boleści, otoczone cierniami, zostało jak nasienie zmielone między kamieniami młyńskimi ludzkiej winy i BOŻEJ sprawiedliwości. Boleści, które wycierpiała w czasie swego ziemskiego życia, współumieranie ze swoim SYNEM na Krzyżu, były podstawą do jej wywyższenia jako Królowej Nieba i Ziemi oraz Matki Kościoła.
Niech MARYJA ze świętymi aniołami prowadzi nas przez ten święty czas Wielkiego Postu.