
W mojej wspólnocie 20 lat temu pełniłem funkcję kierowcy. Pewnego dnia miałem zabrać na zakupy dwie siostry starym busem VW, a następnie przewieźć rekolekcjonistę z lotniska do klasztoru. Powiedziano mi kilka razy: „Nie spóźnij się, ponieważ cała wspólnota będzie już czekać, aby wziąć udział w rekolekcjach”. Zapewniłem siostrę przełożoną, że może na mnie liczyć.
Pojechałem więc pospiesznie do supermarketu z dwiema siostrami. Kiedy wróciliśmy do autobusu, nie mogłem znaleźć kluczyka. Nagle jedna z sióstr zauważyła, że kluczyk leży w samochodzie na siedzeniu. Byliśmy bezradni. W głowie słyszałem wciąż słowa: „Ale nie spóźnij się do domu!”. Kto mógłby mi teraz pomóc? Pomyślałem o moim Aniele Stróżu, którego zawsze wzywamy przed podróżą.
Po kilku sekundach podszedł do mnie strażnik i zapytał, czy mam jakiś problem? Odpowiedziałem, że zatrzasnąłem kluczyki w samochodzie. Wtedy powiedział: „Zachowaj spokój, tak czasem się zdarza”, po czym odszedł i wrócił z kawałkiem sznurka. Powiedział: „Bardzo łatwo jest otworzyć autobus”. Zrobił pętlę z węzłem i przewlókł sznurek przez górną część okna. „Musisz tylko przewlec rygiel, a następnie pociągnąć go do góry”. Natychmiast udało mi się wyciągnąć rygiel. Byłem tak szczęśliwy, że wykrzyknąłem: „Siostry, to cud!”. Zapytałem strażnika, jak się nazywa. Odpowiedział: „Mam na imię Marek”. Uściskałem go i od razu odjechałem. Gdy wyjeżdżałem z parkingu, przyszło mi do głowy, by dać mu mały datek. Zawróciłem więc, ale go nie znalazłem. Zapytałem innych strażników: „Gdzie jest strażnik Marek?”. Ale oni spojrzeli na mnie dziwnie i powiedzieli: „Nie ma tu żadnego Marka”. Nie dowierzałem, ale powtórzyli: „Nie ma tu żadnego strażnika o imieniu Marek”. Wtedy przypomniałem sobie, że „[Pan] swoim aniołom nakazał w twej sprawie, aby cię strzegli na wszystkich twych drogach” (Ps 91,11).
br. Emmanuel z Brazylii