Godzina naszego odkupienia

Z o. Korbinianem Brandmaierem ORC z Opus Sanctorum Angelorum, rekolekcjonistą i promotorem kultu świętych aniołów, rozmawia Beata Falkowska

O odprawianie Godziny Świętej Pan Jezus poprosił św. Małgorzatę M. Alacoque 2 lipca 1674 roku. Godzina Święta należy więc do tych szczególnych modlitw, o które prosi sam Bóg, i to już jest wystarczający powód, by ją podjąć. Jak odprawianie Godziny Świętej wpisuje się w duchowość Opus Angelorum?

– Godzina Święta jest „godziną odkupienia”, o której Jezus mówi wiele razy w Ewangelii jako o swojej „godzinie” (por. J 2,4; 7,30; 8,20). A kiedy zbliżała się godzina, kiedy miał nas odkupić przez swoje cierpienie i śmierć na krzyżu, świadomie poszedł w jej kierunku: „Cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw mnie od tej godziny. Ależ właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę” (J 12,27). Jednocześnie Jezus pragnie, „ażeby uczniowie Mu towarzyszyli, a jednak doświadcza samotności i opuszczenia: ’Tak, jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie’ (Mt 26,40-41). Tylko Jan pozostanie pod krzyżem, tuż obok Maryi i pobożnych niewiast. Agonia w Ogrójcu była wprowadzeniem do wielkopiątkowej agonii na krzyżu. Godzina święta, godzina odkupienia świata” (Jan Paweł II „Ecclesia de Eucharistia”, 4).

W Dziele Świętych Aniołów odprawiamy uroczyście co tydzień „godzinę zbawienia”, którą nazywamy Passio Domini, aby spełnić życzenie Pana. Nabożeństwo Passio Domini obejmuje całe cierpienie Chrystusa od Góry Oliwnej aż do Jego śmierci na krzyżu, kiedy zawołał donośnym głosem „Dokonało się!”. Czas Passio Domini od czwartku wieczorem do popołudnia w piątek to czas łaski, nasz duchowy akumulator energii.

Obchodzenie Godziny Świętej w Dziele Świętych Aniołów jest wyrazem naszej miłości do Boga. Kto miłuje Boga, ten żyje w Nim, dla Niego i z Nim. Jeśli prawdziwie kochamy Boga, wtedy jesteśmy razem z Panem w ciemnych godzinach Jego opuszczenia w Ogrójcu, czuwając i modląc się, i stoimy pod krzyżem w czasie Jego agonii jak Maryja, Jan i wierne niewiasty, wynagradzając i wstawiając się.

Pan kontynuuje swoją mękę w Kościele aż do końca czasów. Jako członkowie Jego ciała jesteśmy proszeni o towarzyszenie Mu w Jego cierpieniu. W Psalmie 69,21 słyszymy lament Pana: „Na współczującego czekałem, ale go nie było, i na pocieszających, lecz ich nie znalazłem”. W Ewangelii zwraca się do swoich uczniów: „Tak [oto] nie mogliście jednej godziny czuwać ze Mną?” (Mt 26,40). Święty Jan Paweł II komentuje: „Poniekąd cały Kościół słyszy wciąż te same słowa, ten Chrystusowy wyrzut, skierowany do Piotra, Jakuba i Jana – i bierze go do siebie – szuka przeto tej utraconej godziny, w czasie której wtedy Jezus pozostał samotny w Ogrójcu. […] I Pan Jezus pozwala nam niejako spotykać się z sobą wciąż w tej po ludzku już bezpowrotnie minionej godzinie – i tak jak wówczas zaprasza nas, byśmy uczestniczyli w modlitwie Jego Serca przez wszystkie pokolenia” (Kardynał Karol Wojtyła „Znak sprzeciwu”, Paryż 1980, s. 143).

Godzina Święta jest odprawiana w czwartkową noc. Pan Jezus w słowach skierowanych do św. Małgorzaty na pierwszy plan wysunął modlitwę do Ojca o miłosierdzie nad grzesznikami, a nie swoją gorycz samotności. Dla nas to chyba wielka katecheza o Bożej miłości i miłosierdziu? Wchodząc w tajemnicę opuszczenia Pana Jezusa i Jego męki, naprawdę dotykamy tajemnicy miłości Naj- świętszego Serca Pana Jezusa do grzesznika, do każdego z nas.

– Cierpienie Jezusa w Ogrójcu i na krzyżu jest objawieniem największej miłości Najświętszego Serca Jezusa do grzesznego człowieka. Wiele miejsc w Ewangelii mówi o tej niezmierzonej miłości Chrystusa do człowieka. „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (1 J 4,10; por. 2,2; J 3,16; Rz 5,8; 3,25). To jest rzeczywiście „miłość aż do końca”, która „nadaje ofierze Chrystusa wartość odkupieńczą i wynagradzającą, ekspiacyjną i zadośćczyniącą” (Katechizm Kościoła katolickiego 616). Jezus był posłuszny swojemu Ojcu w miłości „aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,8). Czyniąc to, wypełnił misję zadośćuczynienia jako cierpiący sługa Boga, który „usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie” (Iz 53,11).

W Katechizmie Kościoła katolickiego w związku z cierpieniem Jezusa na Górze Oliwnej jest wiele mówiące zdanie: „Jezus w czasie swego ziemskiego życia, swojej agonii i swojej męki poznał i umiłował nas wszystkich i każdego z osobna oraz wydał się za każdego z nas: ’Syn Boży… umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie’ (Ga 2,20). ’Umiłował nas wszystkich ludzkim sercem’” (KKK 478).

Czy jestem świadom, że Pan wziął na siebie całe to ogromne cierpienie, począwszy od śmiertelnego lęku na Górze Oliwnej aż do Bożego opuszczenia na krzyżu, dla mnie osobiście? Że powiedział „tak” na cierpienie za mnie, że umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie (Ga 2,20)? Każdy z nas może to „za mnie” powiedzieć całkiem osobiście i rozważyć w sercu. Jezus umiłował mnie ludzkim sercem i była to Jego dobrowolna decyzja, aby z miłości cierpieć dla mnie, aby mnie wybawić od śmierci grzechowej, od wiecznej śmierci, od wiecznego potępienia.

W myśl słów Pana Jezusa Godzina Święta ma charakter błagalno-wynagradzający. Jak przeżywać ten wymiar Godziny Świętej? To też czas modlitwy za kapłanów?

– W przeżywaniu Godziny Świętej w centrum jest zadośćuczynienie. W tym czasie łaski modlimy się we wszystkich potrzebach Kościoła Świętego, za naszego Ojca Świętego i biskupów, za prześladowanych i zagrożonych kapłanów, za oziębłe dusze osób poświęconych Bogu, wreszcie za wszystkich ludzi, za których Pan przelał swoją krew.

Anioł pocieszał samotnego Jezusa w Ogrodzie Oliwnym. Czy aniołowie mogą być nam pomocą w czasie Godziny Świętej?

– Ojciec nie posłał swojemu Synowi na Górze Oliwnej dwunastu zastępów aniołów, aby Go uchronić przed męką (por. Mt 26,53), lecz anioła z kielichem wzmocnienia, aby umocniony Pan mógł wziąć na siebie zbawcze cierpienie (Łk 22, 43).

Uczniowie zawiedli i opuścili Jezusa, a święci aniołowie wzmocnili Pana. Papież Pius XI powiedział, że ludzie powinni przejąć rolę Anioła z Getsemani. W sposób szczególny zaprasza Pan do tego ludzi, którzy dobrowolnie i mocno związali się ze świętymi aniołami.

W Dziele Aniołów Bóg angażuje świętych aniołów i ludzi szczególnie w tym czasie łaski do walki modlitewnej o zbawienie dusz, ponieważ potrzeba tego czasu jest przede wszystkim potrzebą duchową, potrzebą wiary, a anioł dzięki oglądaniu Boga może najlepiej kierować i wzmacniać naszą wolę i nasze siły.

W tym szczególnym czasie łaski możemy w duchu zadośćuczynienia wstawiać się zwłaszcza za osoby powierzone nam przez Boga i prosić dla nich o jedną kroplę Krwi Zbawiciela na pomoc i umocnienie, modląc się słowami: „Panie Jezu Chryste, proszę Cię w tej Twojej godzinie Męki o jedną kroplę Krwi z Twojego Serca dla…!”.

Czy Godzina Święta jest modlitwą dla każdego ucznia Pana Jezusa? Jak przygotować do niej przestrzeń zewnętrzną i nasze serca?

– W przygotowaniu do modlitwy, do spotkania z Panem Jezusem podczas Godziny Świętej wskazane jest, by wejść w refleksję o sobie, Bogu i tzw. tu i teraz. W swoim sercu wzbudzić radość i wdzięczność na myśl o tym wyjątkowym spotkaniu. Najlepszym przygotowaniem jest pełne uczestnictwo we Mszy Świętej, potem Różaniec lub modlitwa Anioła z Fatimy, bo wtedy z pomocą przychodzi nam wielka łaska i pomoc z nieba, świętych aniołów i patronów.

Jednocześnie niezbędne jest zamilknięcie serca, czyli świadome odcięcie się w nim od zgiełku, ciemności i rozproszeń zewnętrznego, przemijającego świata, by zapragnąć wejść w atmosferę świata wiecznego – nieprzemijającego, pełnego cichości, harmonii, pokoju, miłości i światła. Potrzebna jest więc chęć, decyzja i działanie, by wzbudzić w sobie radosne pragnienie, aby spotkać się z Panem Jezusem na adoracji, a potem wysiłek, by się na tym spotkaniu pojawić i je owocnie przeżyć, wbrew naszej skłonności do rozproszeń oraz słabości fizycznej i psychicznej.

Pobożność pasyjna była dawniej bardzo rozpowszechniona, potem Kościół mniej lub bardziej, w zależności od kraju, odszedł od niej. Czy bez adoracji krzyża, bez adoracji Jezusa opuszczonego, skazanego i ukrzyżowanego nie zafałszujemy naszej wiary? Dlaczego pobożność pasyjna została zredukowana w Kościele?

– Święty Paweł udziela nam odpowiedzi na to pytanie, naświetlając tajemnicę krzyża i jego odrzucenie przez człowieka myślącego po ziemsku (1 Kor 1,18.22-24). „Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie […]. Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą” (1 Kor 1,18-23).

Człowiek po grzechu pierworodnym skazany jest na ziemi na cierpienie, fizyczne lub psychiczne. Usiłuje na różne sposoby je łagodzić lub całkowicie usunąć. Oczywiście musimy zrobić wszystko, aby załagodzić cierpienie. Lecz to jest zbyt mało. Po grzechu pierworodnym zawsze będzie na tym świecie cierpienie.

Silna redukcja pobożności pasyjnej, do tego stopnia, że krzyż i ból są całkowicie wypierane z życia ludzi w dzisiejszej postmodernistycznej cywilizacji, jest znakiem ostrzegawczym. Ponieważ człowiek nie radzi sobie już z krzyżem, chce się go pozbyć; dla niego nie ma już Wielkiego Piątku, jest tylko Niedziela Wielkanocna. Czyniąc to, człowiek nie tylko zaprzecza wierze chrześcijańskiej, ale także ulega iluzji.

Dla człowieka jest istotne, aby nauczył się cierpieć i przyjmować cierpienie, które jest nierozerwalnie związane z ziemskim życiem. Dlaczego? Ponieważ tylko poprzez cierpienie można nauczyć się kochać. Nie ma miłości bez gotowości do rezygnacji z czegoś. Nie ma miłości bez ciągłego znoszenia i akceptowania odmienności innych. Nie ma miłości bez cierpienia płynącego z przemiany. Tylko w ten sposób możemy dojrzeć. Człowiek, który nie potrafi cierpieć, nie może współcierpieć z drugą osobą. A ten, kto nie potrafi współcierpieć, nie potrafi prawdziwie kochać.

Wielowiekowe silne nabożeństwo do Męki Pańskiej wyrażało właśnie tę prawdę i pomagało pokoleniom na przestrzeni wieków odkrywać głęboki sens cierpienia.

W 2012 roku Papież Benedykt XVI kanonizował niemiecką mistyczkę pasyjną Annę Schäffer. Jest ona wspaniałym świadectwem bogatej duchowej płodności płynącej z kontemplacji cierpiącego Pana i Jego Męki.

W wieku 18 lat, w lutym 1901 roku, Anna Schäffer wpadła do kotła z wrzącym ługiem i uległa ciężkiemu poparzeniu. Zamiast natychmiast ją wyciągnąć, jej współpracowniczka uciekła, wołając o pomoc… Od momentu tego wypadku życie Anny było ciągłą męką. Jej ciało było wielokrotnie przypalane do kości przez różnych lekarzy. Trudno nam sobie wyobrazić, ile bólu wycierpiała do śmierci w 1925 roku. Ale w ciągu tych 25 lat cierpienia odbyła wielką podróż w głąb siebie i w górę ku niebu. Na początku buntowała się, ale potem nauczyła się coraz częściej mówić „tak”. W swoim cierpieniu coraz głębiej akceptowała wolę Bożą. Coraz bardziej zanurzała się w tajemnicy męki Jezusa. W Jezusie stała się współcierpiącą. W komunii z Nim odnalazła pokój, a nawet radość. W końcu ludzie nie przychodzili do niej, by ją pocieszać, ale by być przez nią pocieszani. Powiedziała: „Nigdy nie zrozumiemy własnego cierpienia, jeśli nie nauczymy się rozważać i rozumieć cierpienia Jezusa. Miłość dojrzewa w cierpieniu”.

Anna Schäffer zapewnia nas o wielkiej wartości cierpienia ofiarowanego dla zbawienia dusz: „Bóg ceni jedną duszę, którą Mu przynosimy – poprzez nasze cierpienie i modlitwę, trudy i ofiary – bardziej niż wszystkie inne posługi, które Mu okazujemy”.

Dziękuję za rozmowę.


Wywiad zamieszczony w tytule „Nasz Dziennik” z dnia 29 czerwca 2024 r.