To było na froncie w Afryce, gdy już musieliśmy się wycofać z powodu przewagi aliantów. Stałem na naszym samochodzie i widziałem w oddali działa. Wtedy przyszła mi myśl: „Machaj!” i tak zrobiłem. Gdy dojechaliśmy na miejsce, jeden z artylerzystów zawołał do mnie: „Dobrze, że pomachałeś, bo inaczej byśmy was zastrzelili”.
Wróg już dawno przejął przewagę powietrzną. Zapasy paliwa, materiałów i żywności stawały się coraz mniejsze. Gdy jechaliśmy między Tobrukiem a Dermą, nagle zobaczyliśmy trzy brytyjskie myśliwce bombowe, które nadlatywały na nas od frontu. Zatrzymaliśmy się i wyskoczyliśmy z samochodu; kierowca pod samochód, a drugi towarzysz i ja na lewo od drogi w piach. Ja byłem jakieś dwa metry od krawędzi drogi, towarzysz półtora metra po mojej lewej stronie. Samoloty zbliżające się jeden za drugim były już tak blisko, że spodziewałem się, że w każdej chwili zostanę ostrzelany. Wtedy usłyszałem bardzo głośny i energiczny męski głos: „Idź, idź na drugą stronę!”. Bez zastanowienia wyskoczyłem i przebiegłem obok samochodu na prawą stronę drogi. Już w czasie, gdy przeskakiwałem przez krawędź drogi, spadła bomba, którą zrzucił pierwszy samolot. Pozostałe dwa wystrzeliły do nas z broni pokładowej i wycofały się kilka metrów nad nami.
Kiedy wróciłem na miejsce, gdzie najpierw leżałem, zobaczyłem krater po bombie o średnicy około półtora metra. Pomyślałem, co by się stało, gdybym nie poszedł natychmiast za tym głosem. Nawet sekundowa zwłoka oznaczałaby pewną śmierć, która spotkała dwóch moich towarzyszy.
Członek OA z Niemiec